Rajd Rowerowy Dookoła Polski- dzień 10
Dzień Dziesiąty 28.07.2016
Wyjechałem po 8 z Gdyni. Małym problemem było dotarcie do początku szlaku rowerowego, jadąc do Riviery i Klifu. Szlak nadmorski szybko porzuciłem z powodu piasku i wielu ścieżek, które można było pomylić. Tereny leśne bardzo dzikie i miłe dla oka.
dzikie oblicze Gdyni
Do Gdańska dojechałem w miarę szybko, przez uliczki Sopotu. Cieszyło mnie, że niektórzy spacerujący ludzie pozdrawiali mnie i pytali o trasę. W Gdańsku pojechałem do latarni w Nowym Porcie.
pod latarnią w Gdańsku
Te okolice swoją świetność mają już za sobą albo jeszcze przed sobą. Później krążyłem trochę po okolicy i kombinowałem jak przedostać się przez Martwą Wisłę. Niestety przez tunel rowerem jechać nie mogłem. Okoliczni mieszkańcy powiedzieli mi, że muszę tunel przejechać specjalnym autobusem dla rowerów (nr 258). Na szczęście długo nie czekałem na autobus i w końcu tunel pokonałem. Znalazłem się przemysłowej części Gdańska. Niestety dostęp do latarni morskiej w Porcie Północnym był zabroniony dla obcych i strażnik na bramie z dużym zdziwieniem zapytał się po co chcę wjechać do portu rowerem. No nic, pojechałem dalej na Westerplatte. Nie byłem tutaj 23 lata i obecnie dużo ciekawiej jest placówka wyeksponowana niż kiedyś. Zrobiłem sobie zdjęcie pod pomnikiem i zacząłem odwrót.
Niestety miałem problem, żeby wyjechać rowerem z miasta i niestety nadrobiłem wiele kilometrów, żeby dojechać do Sobieszowa. W końcu w okolicy Lotosu opuściłem miasto. Bardzo wyjeżdżona przez cysterny droga. Wróciły wspomnienia z żeglowania po Zatoce Wiślanej, kiedy przejeżdżałem przez most pontonowy i wtedy musiałem czekać 2 godziny na otwarcie mostu. Jechało się niezbyt przyjemnie- duży ruch samochodów i bardzo zniszczona droga działały na mnie stresująco. W końcu dojechałem na brzeg Wisły w Świbnie. Na szczęście na prom nie musiałem czekać zbyt długo.
ujście Wisły
prom „Kleń” podczas pracy
Koszt pokonania rzeki pojazdem typu rower wynosił 5zł. Ruch na drodze w stronę Krynicy był spory. Jechałem przez Mikuszewo, Sztutowo (obozu nie zwiedzałem- byłem tutaj 2 lata temu) i Kąty, Do Krynicy Morskiej dojechałem po 17.
Ludzi było tak dużo, że miałem problem, żeby się rowerem przemieszczać po ulicach. Zwiedziłem tylko latarnię morską. Przypadkiem spotkałem się z kolegą i chwilę porozmawialiśmy. W Krynicy nie spodobało mi się przez harmider i hałas. Postanowiłem noclegu poszukać gdzie indziej.
jakoś smutny wydał mi się ten sałdat…
Miałem plan, żeby pojechać do Piasków i tam gdzieś na wydmach się przespać. Byłem jednak już zmęczony i wróciłem do Kątów Rybackich. Miałem ochotę na smaczną rybę i piwo ze smażalni blisko portu rybackiego, gdzie 2 lata temu się stołowałem. Nocleg znalazłem na campingu Mini-camp. Przyjemne miejsce, choć ludzi było sporo. Wieczorem spotkałem się kolegą i trochę pogadaliśmy, sącząc piwo.
Dzisiaj przejechałem 123km i jestem padnięty….
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.